90’s emo punk to szczególne, muzyczne zjawisko w moim życiu. Ta stylistyka towarzyszyła mi przez kilka dobrych lat, między innymi w najgorszym okresie i czasie wielkiej depresji. Gatunek i scena w Polsce praktycznie nieznane, niezrozumiane i błędnie kojarzone. Na hasło „emo” wszyscy mieli przed oczami tandetę z pomalowanymi paznokciami w stylu Fall Out Boy, Taking Back Sunday czy The Used, nie mając pojęcia, jak wyjątkową i rozwiniętą muzycznie była scena tak zwanego real emo z ostatniej dekady XX wieku.
U mnie furtkę do tej efemerycznej sceny otworzyło Dag Nasty, ale szybko poznałem całą klasykę – Sunny Day Real Estate, Texas Is The Reason, Mineral, Elliott, Christie Front Drive, Cross My Heart, Jawbreaker, American Football, Pop Unknown, Temperance etc. Dużo by wymieniać. Wyszukiwanie kolejnych kapel sprawiało niesamowitą frajdę, ale nie było też łatwe. Wiele zespołów tego nurtu nagrywało jeden, dwa albumy i się rozpadało bez wieści. Muzycy co prawda wędrowali między kapelami, ale prawda jest taka, że prawdziwe zespoły emo punkowe były raczej ulotną chwilą i emocją, niż grupami nastawionymi na wieloletnie granie i zwojowanie rockowego świata.
Emo muzyka, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, doczekała się revivalu w drugiej dekadzie XXI wieku. Do głosu zaczęły dochodzić takie formacje, jak Turnover, Into It. Over It, The World Is A Beautiful Place And I Am No Longer Afraid To Die, Midwest Pen Pals czy Adventures. Nie obyło się też bez „głośnych” powrotów. Wystarczy wymienić tu chociażby drugie życie American Football, które mogłem obserwować na żywo w Berlinie w 2017 roku. Do stolicy Niemiec pojechałem również zobaczyć reaktywowaną formację Mineral.
Warto też zwrócić uwagę na fenomenalne składy, które nie są stricte emo, ale krążą blisko tej orbity. To między innymi Farside, Latterman czy Reason To Believe. Prędzej czy później przeczytacie o nich wszystkich na Radiu Cykcyk!