Wiśniowe cole pod księżycowym, letnim niebem

Wiśniowe cole pod księżycowym, letnim niebem

The Ataris nigdy nie byli moją czołową kapelą. Można wręcz powiedzieć, że gra w czwartej czy piątej lidze to ich solidny, niezmienny wynik. Ale ten zespół miał swój „złoty sezon”, gdzieś w pierwszej połowie pierwszej dekady tego wieku.

Nie sięgają tam nawet statystyki Last.fm scrobblera, którego zacząłem używać na wiosnę 2005 roku. No więc The Ataris w 2003 roku wydali płytę „So Long, Astoria”, na której znalazł się utwór „In This Diary” oraz zgrabny, bardzo zgrabny cover „The Boys Of Summer” – wspaniałego evergreena Dona Henleya.

Właśnie w tym pamiętniku zapisuję Ci moje wizje wakacji. To było moje najlepsze lato. Były chórki i solówki. I niewypowiedziane uczucie. I to niewypowiedziane uczucie mówiło o tym, że liczy się tylko tu i teraz. Przegadywaliśmy całe noce, słuchając piosenek z lat osiemdziesiątych. Cytowaliśmy teksty ze wszystkich ukochanych filmów. To wciąż wywołuje uśmiech na mej twarzy.

Włamy do hotelowych basenów. Wprowadzanie chaosu do naszego świata. Bujanie się po parkingach ciężarówek, by zabić czas. Asfalt śpiewający mi do snu. Fajerwerki na postojach, rozświetlające najciemniejsze noce. Wiśniowe cole pod księżycowym, letnim niebem. Przyczepa „2015 Riverside”, czas się żegnać. Wsiadaj do autobusu, czas odejść w swoją stronę.

Wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do tego, że bycie dorosłym nie jest nawet w połowie tak fajne, jak dorastanie.”

Tak rozumiem, czuję i z grubsza tłumaczę sobie z angielskiego ten wspaniały tekst. Tekst kapeli, która w moim życiu odgrywa marginalną rolę, ale której jedna z piosenek została we mnie na zawsze. I zawsze będzie mi ona przypominać o człowieku, jakim wówczas byłem. Miałem 17 lat i liczyła się dla mnie tylko deskorolka i przygoda. Moje życie nie było skażone stratą i używkami, a radość potrafił wywołać zupełnie niepozorny i nieistotny bodziec.

Czemu o tym piszę? Pewnie dlatego, bo jest jesień i włącza mi się naturalna tęsknota za wakacjami, nawet tymi najodleglejszymi. Poza tym tydzień temu na Allegro kupiłem „So Long, Astoria”, za śmieszne pięć złotych. I wszystkie wspomnienia wróciły.

Dbajcie o swoje wspomnienia.