Bilety Do Kontroli. Szukanie złotego środka

Bilety Do Kontroli. Szukanie złotego środka

Uważają się za najgorszą trójmiejską kapelę punk rockową, lecz prawda jest zupełnie inna.

Za jakiś czas, gdy już wszyscy zapomną o Dezerterze, to właśnie oni będą rozdawać karty na polskim podwórku. Na razie szlifują umiejętności, grają koncerty w całej Polsce, zdobywają kolejnych fanów i powoli przygotowują się do wydania drugiego oficjalnego krążka. Nie należą do nikogo, nie są kapelą ‘77 i nie jest dla nich ważne co powiecie. Oto są Bilety Do Kontroli, najbardziej obiecująca grupa punkowa w kraju. Rozmawiam z wokalistą zespołu, Łukaszem.

Czy mógłbyś przedstawić genezę nazwy zespołu?

– Geneza nie jest skomplikowana – luźne hasło rzucone w trakcie pierwszego wyjazdowego koncertu (graliśmy w Iławie i jeszcze nie mieliśmy żadnej nazwy ani sensownego pomysłu). Szczerze mówiąc, staramy się teraz używać skrótu, bo Bilety do Kontroli brzmią średnio.

Do czego dążycie jako kapela? Co chcielibyście osiągnąć?

– Nie mamy za wielkich oczekiwań. Nagranie płyty, z której wszyscy będą zadowoleni i dużo koncertów – to nam w zupełności wystarczy. Nie jesteśmy zespołem, którego muzyka mogłaby się podobać „normalnemu” odbiorcy i nie zamierzamy się taką kapelą stawać. To bardziej zadanie dla tych, którzy mogliby zabić matkę, byleby zagrać na Woodstocku czy w Rowerze Błażeja.

Jak wygląda podział obowiązków w zespole?

– Daniel, basista, robi „szkielet” większości kawałków (po czym dany numer jest opracowywany przez cały zespół), ja piszę teksty i zajmuję się całą masą innych rzeczy (projekty okładek, plakatów, promocja itp.). Próby mamy u Leszka (gitarzysty), tak więc Lechu dogląda „próbowni”. Poza tym, oprócz mnie, wszyscy grają w innych kapelach.

Czytelników z pewnością interesuje co to za kapele i jakie style prezentują…

– Wersja de Luks, w której gra Leszek, to kapela ska z wokalistką. Rafał gra na perkusji w rumskim Rahmelu – ska punk (moim zdaniem ze wskazaniem na to drugie) z trzyosobową sekcją. The Damrockers to punk rock po kaszubsku – kapela założona przez Wróbla – hołdująca staremu stylowi.

Od początku istnienia duży nacisk kładziecie na metodę Do It Yourself. Własnym sumptem wydajecie dema, koszulki kapeli, a ostatnio nawet badziki…

– Kładziemy na nią nacisk, bo to dobra metoda i zwyczaj warty kultywowania. No i jest to najlepszy sposób, żeby wydać demo. Nie rozumiem trochę kapel, które myślą, że od razu znajdzie się wydawca i pierwszym nagraniem będzie materiał na pełnowymiarowy album.

Bulbulatorsi na każdym kroku podkreślają swoje uwielbienie dla Ramonesów. Jacy wykonawcy są główną inspiracją dla Biletów Do Kontroli?

– To jest lista, która co najmniej potroiłaby objętość wywiadu. Ja nawet ostatnio Venomu sobie lubię posłuchać… Tego jest cała masa, nie chciałbym nikogo zanudzać.

Zanim ukazał się Wasz debiutancki CD wypuściliście kilka dymówek nakładem Prosta Gra Records. Czy możesz opowiedzieć czytelnikom o PGR, a także podsumować pierwszy okres działalności?

– Prosta Gra to nazwa, która powstała po to, żeby demówki wydać pod jakimś szyldem. Póki co w „wytwórni” ukazały się tylko płytki demo BdK (w sumie cztery). Gdyby były pieniądze, czas i inne warunki na „scenie”, to może wziąłbym się za to na poważnie.

Dlaczego takie killery, jak „Przepraszam”, „Nowoczesny Narkoman” czy cover Kombi „Black & White” nie znalazły się na debiucie? CzymUpadek Trójmiejskiej Cywilizacji kierowaliście się w doborze utworów na „Upadek Trójmiejskiej Cywilizacji”?

Kierowaliśmy się tylko i wyłącznie naszym „widzimisię”. Wymienione przez Ciebie piosenki nie trafiły na „Upadek…”, bo gdybyśmy mieli je nagrać, to wypadałoby też zarejestrować kilka innych. Punkowa płyta nie powinna być za długa. 15 kawałków to jest według nas maksimum. No i dodatkowo nie jesteśmy zwolennikami nagrywania danego utworu kilka razy, poza tym cały czas powstają nowe piosenki i zawsze podobają nam się bardziej, niż poprzednie.

A skąd taka nazwa dla albumu?

– Jest to nawiązanie do Upadku Zachodniej Cywilizacji – dokumentu o początkach sceny hardcore/punk na amerykańskim zachodnim wybrzeżu. Polecam ten film nie tylko fanom punk rocka.

Waszą pierwszą płytę wydała wytwórnia Noise Annoys. Czemu właśnie ten label, a nie np. popularne ostatnio wśród zespołów „z klimatu” Jimmy Jazz czy Olifant Records?

– Label, który wydał takie kapele, jak: Po Prostu, Ramzes & The Hooligans czy Bulbulators (plus masę świetnych rzeczy na licencyjnych kasetach, choćby Slapshota czy AntiHeros) nie potrzebuje więcej rekomendacji. Dostaliśmy propozycję, więc nie było sensu się zastanawiać.

Co jest powodem tak fatalnego brzmienia płyty, nad którym ubolewa chyba każdy fan Biletów?

– Szczerze mówiąc, jesteśmy zmęczeni odpowiadaniem na to pytanie. To jest wypadkowa kilku rzeczy i nie będę się nad tym zbytnio rozwodził.

Skąd tyle anglojęzycznych tekstów w Waszej twórczości? Demo 2006 składa się z czterech utworów, z czego aż trzy zaśpiewałeś po angielsku.

– To proste – marzy nam się światowa kariera, hehe. No dobra, tak na serio, to dlatego, że nikt inny tego nie robi (spośród kapel w „naszym klimacie”). Lubię pisać teksty po angielsku i śpiewać te piosenki. Jeśli znałbym inny język obcy na tyle dobrze, aby napisać tekst, to bym to zrobił. Próbkę masz – hiszpański „Dos Latas” (Dwie Puszki).

Na koncertach często przywdziewasz różne ciekawe stroje, albo wręcz przeciwnie – występujesz w samych majtkach…

– Bo lubię, ale jakiś specjalnie skrzywiony w tym kierunku nie jestem. Ważne, żeby kostium nie ograniczał ruchów (kojarzysz Genesis za czasów Gabriela? Jeśli tak, to wiesz o co chodzi). A ostatni gig w Poznaniu to spontan wynikły z mojej sklerozy. Zapomniałem spodenek, więc wygodniej było pomykać po scenie w bokserkach.

A skąd wziąłeś kreację Supermana, w której zaprezentowałeś się w Zielonej Górze?BDK Superman

– Znajomy znajomego „pożyczył” ją z teatru, gdzie jest jakimś rekwizytorem. Trzeba było przez to coś wchodzić z góry, zero zamków czy guzików. Cholernie wygodny strój – polecam na poranny jogging. Przy czym peleryna nieco przeszkadza, to fakt.

Skoro mowa o tamtym wydarzeniu… Czy nie zrażają Was jako zespół występy, na które przychodzi garstka ludzi?

– Zagrać trzeba przy każdej frekwencji. Jeśli jakiemuś zespołowi „mięknie rura”, bo przyszło 15 osób, to uważam, że taka kapela powinna dać spokój z graniem. My się z reguły bawimy dobrze, niezależnie od tego, ilu ludzi przyjdzie. Mamy ten temat przerobiony wielokrotnie i jak widać, specjalnie się nie przejmujemy. No i w ogóle, jak sądzisz – ile osób powinno przyjść na koncert BdK i TowerBlocks?

Z pewnością więcej niż było w rzeczywistości… Jak ustosunkujesz się do powszechnej opinii, że jesteście przede wszystkim kapelą koncertową?

– Nas ta opinia cieszy, bo to lepsze niż być chu***ym i z płyt, i na koncertach. A tak jest połowa sukcesu (śmiech). Co ja mogę napisać – nie mamy trochę szczęścia do nagrań studyjnych, wolimy zdecydowanie grać nasze piosenki na żywo (czy na próbie, czy na koncercie). Panuje też opinia, że jesteśmy zespołem „próbowym” – czyli najlepiej wypadamy na próbach, kiedy nikt nas nie widzi, albo widzą nas dwie osoby, hehe.

U boku jakich bandów chcielibyście w przyszłości wystąpić?

– To pytanie podobne do tego dotyczącego inspiracji. Jeśli o zespoły krajowe chodzi, to chyba zagraliśmy z większością kapel, z którymi zagrać chcieliśmy. Jeśli zaś chodzi o formacje zagraniczne, to lista jest pokaźna. Zawsze chciałem wystąpić na jakiejś dużej, renomowanej imprezie typu Punk and Disorderly, ale po wyjeździe do Berlina doszedłem do wniosku, że chyba lepiej zjawić się na takim spędzie jako widz, niż jako zespół z Polski, który zagra dla 20 osób na małej scenie.

Na jednym z internetowych for powiedziałeś przewrotnie, że „kondycja ruchu Punx & Skins w Polsce zależy od typu łącza internetowego”. BdK Beer ZombiesFaktycznie ilość internetowych klimaciarzy nie przekłada się na frekwencję koncertową, ale gdyby nie Internet, nie mielibyście możliwości promowania własnej muzyki dzięki np. myspace.com, a także nie moglibyście w tak prosty sposób reklamować i rozprowadzać gadżetów związanych z kapelą… Zresztą Ty sam udzielasz się na większości polskich for związanych z muzyka punk rockową…

– Ale to jest kwestia tego JAK KORZYSTAMY Z INTERNETU. Bo coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie przestają chodzić na koncerty. Po co im BdK, skoro mogą sobie ściągnąć z netu plik .avi z setem np. Misfits i wszystko gra. Widzisz, nasza czwórka to nie tylko Bilety. Chłopaki grają w innych kapelach, zdarza się komuś z nas zorganizować jakiś koncert – ogólnie coś zrobić. Z drugiej strony masz zastępy internetowych trolli, „kolekcjonerów” muzyki, których jedyna płyta, to darmowe CD dodane do Pani Domu, jacyś „rozkminiacze” i inne wynalazki. Tego typu ludzie zakorzenili się w „ruchu” na tyle, że jego kondycja faktycznie zależy od typu łącza.

Skoro zahaczyliśmy o temat kondycji polskiego punka myślę, że warto ten wątek rozwinąć. Jak ogólnie oceniasz polską scenę na dzień dzisiejszy?

– Chciałbym napisać, że idzie ku lepszemu, ale nie będę zapeszał… Spytaj się wydawców, jak sprzedają się płyty. O frekwencji na koncertach i Internecie już była mowa. Ogólnie rzecz biorąc, jest średnio.

Które zespoły są według Ciebie jej przyszłością?

– Na szczęście to, że ogólnie jest średnio, nie jest powodem poziomu kapel. Myślę, że mamy się czym pochwalić i raz na jakiś czas pojawiają się zespoły godne uwagi. Ponoć całkiem konkretnie prezentują się epigoni stylu Punk ‘77 z Bielska, czyli On Yer Bike. W stolicy jest kilka fajnych kapel grających bardziej rock’n’rollowo (SoulBuners Kuby Panowa znanego z PokerFace, ThunderBoys)… Scena hardcore ma się chyba dobrze (choć mało jest reprezentantów starej szkoły), w Trójmieście pojawiły się ostatnio dwie czy trzy kapelki (Disorient, Timmy and the Drugs). Trudno mi stwierdzić, kto jest przyszłością – dowiemy się tego za jakieś 5 lat, kiedy będzie wiadomo kto wymiękł, a kto działa dalej. Wszystkim życzymy wytrwałości i konsekwencji. Na pewno natomiast mogę Tobie napisać, kto ową przyszłością „sceny” nie jest. Reaktywowane kapele, które poza odcinaniem kuponów, nie są w stanie zrobić nic więcej (niestety jest kilka takich przypadków) oraz hipisowskie zespoły, którym się wydaje, że grają punk rocka.

Czy zauważyłeś że dość często w ostatnim czasie na punkowych gigach coraz mniejszą liczbę stanowią punkowcy, za to większość publiki składa się ze skinheadów? Czy nie irytuje Cię ten fakt?

– Nie irytuje, to nie wina skinów, że chętniej odwiedzają punkowe koncerty, niż punkowcy.

W jednym z czasopism wyznałeś, że bardzo denerwują Cię ludzie uważający hip hop za mentalnego spadkobiercę punk rocka. Nie dostrzegasz żadnej analogii, jeśli chodzi o fakt, że dzisiaj hip hop może tworzyć praktycznie każdy, a biorą się za to młodzi ludzie, którzy opowiadają o dotykających ich problemach? Podobnie było przecież na początku z muzyka punk rockową.

– Analogię dostrzegam, ale chodziło mi bardziej o to, że wspomniane osoby nie mają zielonego pojęcia o punk rocku w XXI wieku. Pogrzebano coś, co ma się całkiem dobrze. Po za tym nie oszukujmy się – stworzenie kapeli punkowej i składu hip hopowego to są dwie kompletnie różne rzeczy…

Jesteś kibicem Arki Gdynia. Czy wobec tego zdarzają Wam się nieprzyjemne sytuacje na tle klubowym, gdy gościcie w innych miastach?

– Bardzo, ale to bardzo rzadko. Równie wiele, a może i więcej, jest sytuacji odwrotnych. Po za tym dobrze zauważyłeś – tylko ja jestem kibicem AG (i to też takim wagi lekkiej – na ostatnim wyjeździe byłem 3 czy 4 lata temu, moje kibicowanie polega na sporadycznych odwiedzinach stadionu). Inną sprawą jest to, że nie znam w Polsce kapeli, która opowiadałaby się stanowczo za jednym klubem sportowym (tak jak np. Cockney Rejects), grałaby dużo koncertów, etc. Znając mentalność publiki nie wierzę, że obeszłoby się bez rannych (śmiech).

Na koncertach można usłyszeć już kilka piosenek, które znajdą się na Waszej drugiej długogrającej płycie. Czego możemy się po niej spodziewać i kiedy planowo ujrzy światło dzienne?

– O dacie mogę napisać jedynie ogólnie. Rok 2007 i to raczej jesień/zima. Kompletowanie materiału na płytę i w ogóle przygotowania do niej, to jest trochę jak szukanie złotego środka… Chcielibyśmy, żeby był to album zróżnicowany, ale spójny jednocześnie. Na CD znajdzie się jedna powtórka piosenki już wcześniej nagranej oraz część (lub całość) numerów z „Demo 2006”. Oraz, rzecz jasna, jakieś 9-10 numerów kompletnie premierowych.

Zdradzisz, o którą powtórkę chodzi?

– Tak, jest to „Bohater Ostatniej Kolejki”, którego do dzisiaj nie mogę ci podesłać mailem (śmiech).

Dzięki za rozmowę i powodzenia na szlaku punk rockowego szaleństwa. Do zobaczenia na koncertach.

– Dziękuję, pozdrawiam i zapraszam na koncerty. Impreza w najgorszym stylu gwarantowana.

/wywiad został przeprowadzony w 2007 roku/

Materiał pomaga promować mi Polska Muzyka Alternatywna. Zajrzyj na ich stronę i media społecznościowe. Radio Cykcyk poleca!

Polska Muzyka Alternatywna logo