The Midnight – Monsters (2020)

The Midnight - Monsters

Nowy album The Midnight nie zawodzi, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że jest to ich najlepszy jak dotąd longplay…

Zapowiadany od kilku miesięcy „Monsters” liczy 15 utworów i jest to najdłuższy krążek zespołu w historii. Absolutnie nie należy tego jednak rozpatrywać w kategorii mankamentów, wręcz przeciwnie. Kompozycje zawarte na płycie są różnorodne i nie nudzą. Znajdziemy tu zarówno bardziej „ejtisowe” i synth popowe kawałki z saksofonem w tle, jak i typowo synthwave’owe wałki, opierające się w głównej mierze na elektronice. Są momenty, w których porywa nas sama warstwa muzyczna, ale są też takie, w których na pierwszy plan wysuwa się wokal Tylera Lyle i skrada całe show.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że muzycy The Midnight postawili mocno na nostalgiczną aurę i romantyczny klimat płyty, co niektórym może przeszkadzać, ale dla mnie jest to jak najbardziej pozytywne rozwiązanie. Ta muzyka jest niejako stworzona do odsłuchu przy bezkresie wody i zachodzącym lub wschodzącym słońcu… Jednak nie myślcie sobie, że jest to synthwave’owa pościelówa. Na „Monsters” nie brakuje też utworów, które sprawdzą się jako podkład do tańca na klimatycznej imprezie.

Jeśli miałbym wymieniać najmocniejszy akcenty krążka, to z pewnością będzie to otwierający album „America Online”, singlowy „Dance With Somebody”, marzycielski „Seventeen”, „Prom Night” (będący popisem wokalnym Tylera) oraz oniryczny „Night Skies”. Generalnie „Monsters” to płyta, która ma szanse stać się prawdziwym hitem wakacji.