PRO8L3M – Fight Club (2021)

PRO8L3M - Fight Club (2021)

Wobec chłopaków z PRO8L3MU i ich muzycznych rozwiązań byłem zawsze niemal bezkrytyczny, a często wręcz entuzjastyczny. Ta recenzja będzie jednak inna.

PRO8L3M postanowił być chyba bardziej przystępny i mniej hermetyczny, o czym świadczy duża ilość gości i zwrócenie się w stronę trapu i tego nieszczęsnego auto tune’a. Pojawia się tylko pytanie: po co?!? To brzmi po prostu chujowo… A PRO8L3M posiada taki status, styl, talent i fan base, że tworzenie tandetnego rapu dla gimbazy zupełnie nie powinno być w kręgu ich zainteresowań.

Zapewne chodziło o manifest muzycznej wolności i swobody, bo inaczej tego sobie wytłumaczyć nie potrafię. Cóż, ja tej drogi nie kupuję. Żeby nie było, że dopierdalam się do całej nowej szkoły… Numer „GeForce” ze Szpakiem i Kazem Bałagane jest naprawdę bardzo solidny i tłusty, a te sample z Mortal Kombat – miód! Jeśli chodzi zresztą o mocno elektroniczne podkłady Steeza na „Fight Club”, to stoją one na mistrzowskim poziomie i w tej kwestii nie można się do niczego przyjebać. Oskar miał już w przeszłości swoje epickie momenty tekściarskie, a Steez jakby ciągle idzie w górę i zaskakuje.

Jeśli zeszliśmy już na pojedyncze tytuły piosenek, to wciąż robotę robi singlowy „Strange Days” – stary, dobry, nihilistyczny PRO8L3M z czasów „Ground Zero Mixtape”. Za najlepszy numer na płycie uważam natomiast „Freon”, w którym podśpiewuje Dawid Podsiadło. Moc tego utworu bynajmniej nie jest jednak związana z topowym w świecie popu gościem, ale z zajebistym flow Oskara i ciekawą linią melodyczną Duita.

Warto było nabyć wersję w preorderze lub wydanie w ramach rekompensaty za nieodbytą trasę. W pierwszej opcji fani otrzymali trzy dodatkowe utwory, a w w drugiej aż cztery. Bonusowy „Żar (PRO8L3M Remix)” jest jednym z najlepszych momentów tego eklektycznego krążka.

The Clash mieli „Sandinistę”, PRO8L3M ma „Fight Club”

Skoro już nawiązałem do eklektyczności „Fight Clubu”, to chyba jednak warto było wydać ten materiał w ramach mix tape’u. Ta forma umownie zostawia artyście więcej swobody. Na pełnoprawny album patrzy się jednak w inny sposób. Ale z drugiej strony, na pewno Oskar i Steez mieli tego świadomość.

Inna sprawa, że niemal każdy wielki zespół miał w swoim dorobku płytę eksperymentalną/słabą/niezaakceptowaną przez die hard fanów. The Clash mieli swoją „Sandinistę”, a PRO8L3M ma „Fight Club”. I na tym poprzestańmy.