Lana Del Rey – Chemtrails Over The Country Club (2021)

Lana Del Rey - Chemtrails Over The Country Club

Uwielbiam Lanę Del Rey. Kiedyś byłem bardzo zakochany, ale też bardzo niedojrzały i głupi…

Ta miłość – którą do dziś określam górnolotnie (i zapewne bezsensownie) „miłością mojego życia” – nie przetrwała. Był jednak moment, że z różnych powodów mój świat zaczął się zawalać… A ja miałem jeszcze nadzieję, że ta miłość jednak się odrodzi. Śledziłem więc fejsbukową ścianę tej dziewczyny, a któregoś razu wrzuciła na nią „Video Games” Lany.

I gdy pierwszy raz poszedłem biegać, by zaznajomić się z tą aktywnością fizyczną, była jakoś godzina 18 lub 19 wieczorem w środku zimy. A ja biegałem po pustym Kanale Ulgi i po wyludnionej wówczas jeszcze ulicy Kasprzaka (dziś ten teren staje się drugą strefą przemysłową Gorzowa) i słuchałem „Old Friend” Rancidów i właśnie „Gier Wideo” Lany. I jakoś byłem przekonany, że zaraz wszystko wróci do normy, że moja mama wróci do zdrowia, a moja „miłość życia” wróci do mnie. Nic z tych pobożnych życzeń się nie spełniło. Moja mama umarła kilka miesięcy później, a dziewczyna, której oddałbym serce, wysrała się na mnie z pełnym przytupem.

Ale twórczość Lany jednak zapisała się w mojej pamięci. Na tyle, że mniej lub bardziej, zawsze śledziłem jej powroty. Głośne powroty, bo to zdolna dziewczyna jest.

„Chemtrails Over The Country Club”
Chemiczne smugi i krystaliczny głos

Cenię w jej muzyce ten mocny i niezaprzeczalny korzeń amerykańskiego folku. Tę stylówę, która przecież wśród obecnych instagramowych pseudo-celeberyteczek-kurewek jest totalnie niemodna. Lana lansuje się we flanelowych koszulach i śpiewa, jakby Elvis i Cash byli jej wujkami. A tak w ogóle to ostatnio przytyła i nawet chyba nie pokazuje się zbytnio w mediach. Sra na te wszystkie celebryckie konwenanse i wrzuca na swojego Insta zdjęcia kaktusów na tle zachodzącego słońca. I mi się to podoba, bo ja kocham amerykańską kulturę osadzoną w muzyce. Kocham americanę. I kocham jej muzykę i przede wszystkim jej głos oraz kapitalne aranżacje.

I mam doskonale pojęcie o tym, że ta recenzja w niewielkim stopniu opowiada o „Chemtrails Over The Country Club”, lecz bardziej o tej mojej utraconej miłości. Ale jeśli chcecie posłuchać świetnej, nastrojowej muzy i pięknego, krystalicznego głosu, to z pewnością powinniście obadać nową płytę Lany. Joł!