Dzisiaj w Retrotece będzie dość oszczędnie, ale za to kompleksowo. Czas przyjrzeć się dyskografii kapeli absolutnie kultowej. Mowa o warszawskiej Partii.
Dawno temu napisałem, że Partia była grupą, która wyprzedziła swoje czasy. To zdanie podtrzymuję do dziś i nigdy się z niego nie wycofam. Ich pierwsze kasety kupiłem w liceum, bądź jeszcze w gimnazjum. I było to obcowanie ze zjawiskiem dla mnie zupełnie nowym i fascynującym. Mogę wręcz powiedzieć, że w momencie, gdy Partia wjeżdżała na głośniki, musiałem choć na te kilkanaście/kilkadziesiąt minut nieco wydorośleć, jeśli wiecie, co mam na myśli. Zespół rozwiązał się, zanim zdążyłem go zobaczyć na żywo. Co prawda chwilę później powstały Komety, ale druga formacja Lesława nawet w małym stopniu nie zbliżyła się do dokonań Partii. Partia była jak ekskluzywny towar eksportowy, którego nie zdążono docenić. Ciekaw jestem jakie macie zdanie na temat twórczości tej kapeli. A tymczasem sprawdźcie moje krótkie podsumowanie:
Partia – Partia (1998)
Legendarna warszawska kapela Partia swój pierwszy materiał wydała w 1998 roku. Słuchacze zetknęli się z muzyką, która na dobrą sprawę wymykała się spod muzycznego zaszufladkowania. Było to coś nowego na polskim podwórku. Głównym atutem albumu jest specyficzny nastrój dwunastu piosenek na nim zawartych. Tajemniczość, chęć przeżycia wielkiej przygody i magia, mieszają się tu z melancholią i sentymentalnym przywiązaniem do miejsca zamieszkania. Najbardziej stonowane wydawnictwo w dorobku Lesława i spółki.
Partia – Dziewczyny kontra chłopcy (1999)
„Dziewczyny kontra chłopcy” to przede wszystkim materiał bardzo przebojowy. To coś pomiędzy melancholijnym i wrażliwym debiutem, a dzikimi, punkowo-rock’n’rollowymi wycieczkami, zawartymi na kolejnej płycie „Żoliborz-Mokotów”. Brzmienie płyty to dowód fascynacji zespołu muzyka gitarową lat ’50. Smaczku dodają instrumenty dęte, które możemy usłyszeć w kilku kompozycjach. „Dziewczyny…” to także kopalnia niezapomnianych szlagierów zespołu, jak „Adam West”, „Kieszonkowiec Darek” czy „Chciałbym umrzeć jak James Dean”. Teksty jak zwykle na wysokim poziomie – tym razem tematyka damsko- męska stanowczo przeważa.
Partia – Żoliborz-Mokotów (2001)
Album, na którym dostajemy największą dawkę punkowej energii, podrasowanej rock’n’rollową werwą i odniesieniami do czasów Elvisa. Większość kompozycji trwa poniżej trzech minut, co mówi samo za siebie. Jedyny moment na odetchnięcie podczas słuchania trzeciego krążka Partii to nastrojowa, knajpiana nuta „Oskar Hell”. Warto też zaznaczyć, że na „Żoliborz-Mokotów” zawarty jest najlepszy kawałek Partii, czyli grane do dziś na koncertach Komet „Światła Miasta”. Album kończy piękna, eskapistyczna kompozycja „String Along”. Gdybym był warszawiakiem, byłbym cholernie dumny z tej płyty.
Partia – Szminka I Krew (2002)
Pożegnalne wydawnictwo Partii składa się z trzech elementów. Są to dwa premierowe utwory – „Powietrze” i punkowa „Nieprzytomna z bólu”, cztery covery znanych, światowych szlagierów oraz osiem utworów zarejestrowanych na koncercie. Świetnie wyszła przeróbka hitu lat ’80 „Karma Chameleon”, jednak inne interpretacje cudzych utworów również wypadają przyzwoicie. Rzecz nie tylko dla kolekcjonerów.