Retroteka: Antony And The Johnsons – I Am A Bird Now (2005)

Retroteka Antony And The Johnsons - I am a bird now

Dopiero po wydaniu drugiego albumu cały świat zwrócił uwagę na zjawisko pod tytułem Antony And The Johnsons…

Niezwykle ciepło przyjęte przez krytykę „I Am A Bird Now” uznawane jest już za jedną z najważniejszych płyt początku XXI wieku. W moim odczuciu materiał ten nie dorównuje jednak świetnemu debiutowi. Pierwszy krążek zawierał w sobie coś magicznego, poruszającego, tajemniczego… Tutaj jakby tego brakuje, kompozycje są bardziej „ucywilizowane”, bardziej przyswajalne, mniej teatralne.

O ile „Antony And The Johnsons” przyrównać można było do dzikiego, niezbadanego pięknego kwiatu, o tyle drugi album jest już domową, doniczkową sadzonką, co nie znaczy, że mniej piękną. Serce nadal mięknie przy muzyce Antony’ego i Johnsonów. Szczególnie przy otwierającym album „Hope There’s Someone” i „For Today I Am A Boy”. Reszta utworów zawartych na płycie mniej rzuca się w pamięć, co niestety obniża jej ocenę.

Ów stan rzeczy dziwi, ponieważ na płycie gościnnie udzieliły się takie tuzy, jak Lou Reed, Boy George i Rufus Wainwright. A także przedstawiciel nurtu new weird America (do którego często zalicza się Antony’ego i jego zespół) – Devendra Banhart. Wielkim atutem tego wydawnictwa jest okładka prezentująca poruszające zdjęcie umierającej Candy Darling autorstwa Petera Hujara. Podsumowując… „I Am A Bird Now” to dobry, solidny i urokliwy album. Jednak paradoksalnie, przy całej swej „medialności”, za mało wyrazisty.