Zanim GG Allin stał się niekwestionowanym królem punk rockowej ekstremy oraz najniebezpieczniejszym i najbardziej pokurwionym muzykiem na świecie, grał całkiem przystępną muzykę…
Między innymi nie obrzucał swojej publiki gównem i nie próbował jej gwałcić lub napierdalać. Jego niespełniony, muzyczny kunszt najlepiej dokumentuje album „Always Was, Is and Always Shall Be” z 1980 roku, nagrany z formacją The Jabbers. Te kompozycje są tak chwytliwe i przebojowe, że moim zdaniem GG miał szansę stać się kimś na miarę następcy Iggy’ego Popa. Wybrał jednak swoją wyboistą drogę i dzięki niej na pewno nie zostanie zapomniany, choć od dawna gryzie przecież glebę.
Oczywiście musiałem mieć tę płytę w swojej kolekcji, choć w polskich internetach natrafiłem jedynie na nieoficjalną reedycję z 2018 roku z jakąś kaprawą, niebieską okładką. I tak wyszło korzystnie, bo zapłaciłem z przesyłką ze Szczecina około 80 złotych. Na Discogs za to samo wydanie zapłaciłbym dwa razy więcej (z wysyłką ze Stanów). Za oryginalne wydanie sprzed 31 lat wołają natomiast obecnie około 7500 złotych (bez wysyłki). Wjedzie wkrótce dziara nawiązująca do króla, to się pochwalę.
A gdybyście chcieli obejrzeć film o GG i innych muzycznych pojebach, sprawdźcie mój jutubowy materiał – Muzyczni terroryści – najbardziej pojechane postacie w historii muzyki.
Wersja pisana znajduje się natomiast tutaj – Muzyczny terroryści.
