Warhead Festiwal Ustka 12.07.2008

Warhead Festiwal Ustka

Być może wyjdę teraz na nieogarniętego pijaka, a nie sumiennego reportera, ale wypad do Ustki na Warhead Festiwal potraktowałem przede wszystkim jako okazję do spotkania się ze znajomymi.

Główne gwiazdy wieczoru z Polski i zagranicy, czyli UK Subs i Bulbulators, miałem już okazję widzieć, a więc muzyka zeszła na dalszy plan. Jak powszechnie wiadomo, spotkanie z doborowym towarzystwem z całej Polski najlepiej urozmaicić napojami wyskokowymi, toteż relacja ta będzie naznaczona mgiełką alkoholowego zamroczenia. Ale po kolei…

Z najpiękniejszego zakątka Ziemi Lubuskiej wyruszamy o 7:30 PKSem w liczbie trzech osób. Do Szczecina autem dojeżdża czwarty, spóźniony i lekko zawiany gorzowianin, dla którego noc poprzedzająca wyjazd okazała się zbyt intensywna. W granatowo-bordowym mieście dołącza dwóch kolejnych załogantów, w oczekiwaniu na pociąg do Słupska konsumujemy szybkie piwo, a uzupełnianie płynów kontynuujemy w drodze nad morze, która mija w miarę szybko i oczywiście wesoło.

W Słupsku widać już sporo klimaciarzy szukających transportu do miejsca docelowego, czyli Ustki. Wybieramy opcję autobusową, gdzie przez nieuwagę bileciary udaje mi się odbyć podróż za darmo. Niezrozumienie dla punkowych manier wykazuje kierowca, który zatrzymuje cztery koła i grozi wyrzuceniem z busa za spożywanie złocistego płynu. Po 14 meldujemy się w Ustce, gdzie po drobnych zakupach i krótkim marszu spotykamy dość liczną załogę conservative punx. Strudzeni drogą i kipiącymi w żyłach procentami kierujemy się na plażę, a następnie prosto do słonej, morskiej i kojącej wody.

Orzeźwiająca kąpiel poprawia samopoczucie i daje możliwość dalszego moczenia mordy. W oczekiwaniu na główne koncerty zaczyna się robić gorąco pod terenem festiwalu. Wywiązuje się sporo bijatyk i przepychanek z mundurowymi. Dwóch zawodników od nas zostaje zawiniętych, ale niedługo później dołączają do grona bawiących się po wpierdolu na komendzie i otrzymaniu pięciusetzłotowych mandatów. Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić o co poszło w tych bójkach, niektórzy twierdzą że o nic, inni, że Antifa była „w pracy”. Faktycznie kilka osobników w koszulkach Antifascists było widzianych, ale w czasie mordobić nie ogarniałem już zbytnio rzeczywistości.

Po zapadnięciu zmroku organizm odmówił posłuszeństwa i z przerwy technicznej zbudziłem się w trakcie występu Bulbulatorsów, którzy według relacji innych, jak zwykle zaprezentowali się rewelacyjnie, Dumbsów niestety przespałem. Następnie zagrała Parafraza na czele z Grabarzem, dzięki któremu tego dnia mogliśmy zjawić się w Ustce. Wielki szacunek i powodzenia z kolejną edycją Warhead! Kawał dobrej roboty…

Główna gwiazda wieczoru – UK Subs, zjawiła się na scenie z dużym poślizgiem. Tego dnia pogoda stała pod dużym znakiem zapytania i nie obyło się niestety bez ulewnego deszczu, który zalał głośniki odsłuchowe i końcówki mocy. Dodatkowo już na starcie pojawiły się problemy, gdy samochód ze sprzętem zakopał się pod sceną. Tak więc Charlie Harper i jego koledzy nie mieli zbyt dużo czasu na scenie (policja chciała jak najszybciej zakończyć opóźnioną imprezę), ale pokazali, że grać potrafią. Pierwszy raz widziałem ich w Poznaniu w 2006 roku i zespół nadal prezentuje się wybornie, szczególnie mam tu na myśli jego lidera, który wygląda i trzyma się jak nastolatek. Występ Subsów nie dane mi było obejrzeć do końca. Potrzeba choć kilku godzin snu okazała się silniejsza i tym samym przed finiszem festu udałem się do Słupska wraz z ludźmi dobrej woli (Aga i Geerwaz jeszcze raz dzięki za gościnę!).

Rano, jak w piosence Konkwisty, wszyscy spotkali się na dworcu. Po wrażeniach z sobotniego wieczoru pozostał kac i smutek, że impreza skończyła się tak szybko. Być może w następnym roku wypali kilkudniowa formuła, o ile kolejna edycja festiwalu dojdzie do skutku. Pozostaje mieć nadzieję, że tak się stanie i życzyć Grabarzowi sukcesu w organizacji Warhead’a za rok.

Tradycyjnie z tego miejsca chciałbym pozdrowić wszystkich towarzyszy zabawy, do następnego!

CP/DP firma wyjęci z punk rocka.

/2008 rok/