Tomasz Budzyński – Soul Side Story (2011)

Soul Side Story

Tomasz „Budzy” Budzyński to jedna z najważniejszych person polskiej muzyki alternatywnej. W 2011 roku ukazała się jego autobiografia, zatytułowana „Soul Side Story”. Dlaczego warto po nią sięgnąć?

Książka z jednej strony opowiada o życiowej i duchowej drodze muzyka. Z drugiej stanowi pamiętnik, przedstawiający wydarzenia z działalności wielu zespołów i ukazujący meandry koncertowego klimatu w zmieniającej się Polsce. Od legendarnych Jarocinów do festyniarskich występów wśród przepitych blokowisk nowej, kapitalistycznej rzeczywistości. Książka ma zmienne tempo, a rozdziały są krótkie i treściwe, bez niepotrzebnych dłużyzn. Pomimo 400 stron można więc ją pochłonąć bardzo szybko.

Tomasz Budzyński zdecydowanie odnajduje się jako pisarz, choć jego narracja jest nierównomierna. Nie należy tego jednak traktować jako minus. Miejscami wciela się w rolę reportażysty trzymającego się ściśle faktów. Innym razem oddaje się swoim uczuciom, nadając własnym słowom poetyckość i wynosząc swoją historię do rangi baśniowej opowieści.

Anielskie spotkanie z muzyką

Najjaśniejszy tego przykład znaleźć możemy już na pierwszych stronach „Soul Side Story”, gdy „Budzy” w magiczny sposób opisuje swoje pierwsze zetknięcie z muzyką. Ten fragment książki pozwolę sobie poniżej zacytować, bo być może realnie przekona kogoś do zakupu tego wydawnictwa:

(…) Okno było otwarte na oścież i nagle popłynęła stamtąd tak piękna muzyka, że zamiast się ukrywać i uczestniczyć w zabawie, tak się zasłuchałem, że zapomniałem o wszystkim. Nie wiem, jak długo to trwało, bo zostałem kompletnie zaczarowany.

Dzieci rozeszły się do domów i zapomniały o mnie, tak jak ja zapomniałem o tym, że trwa w ogóle jakaś zabawa, bo muzyka, która wtedy do mnie przyszła, byłą jak jakiś Anioł, co zstępuje z nieba. Nie wiem, kto tam mieszkał, w cieniu tego niebiańskiego przedsionka. Chyba dwoje starych ludzi, ale wtedy mi się wydawało, że to jacyś aniołowie. Tak myślę o tym dzisiaj. I gdy zastanawiam się, jaka to mogła być muzyka, mam wrażenie, że był to któryś z utworów Debussy’ego. Ile bym dał, aby znaleźć się wśród tych pokojów, w idealnej krainie muzyki. Gdy dziś słyszę ‘Six epigraphes antiques’ albo ‘Danses sacree et profane’, albo którąś z sonat Debussy’ego, to ta cudowna chwila powraca do mnie, uśmiecha się z daleka i koi moje dorosłe rany. Kładzie rękę na usta i wysyła mi pocałunki, bo ona mnie kocha i ja także ją kocham.

(…) Bardzo wzrusza mnie utwór zespołu Breakout „Rzeka dzieciństwa” albo kawałek Moody Blues „Visions of Paradise”. To momentami rozdziera mi serce. Ten uśmiechnięty chłopiec, to dziecko, którym byłem, macha do mnie z oddali. Pozdrawia mnie z przeczystej krainy, z ziemskiego raju, i powoli ginie z moich oczu. Blednie i rozwiewa się na wietrze. Czasem słyszę jego głos, gdy mówi do mnie: czemu jesteś taki smutny? Doprowadza mnie to do rozpaczy.”

Anielskie spotkanie z muzyką

Meandry koncertowego życia w Soul Side Story

Prawda, że pięknie to opisał? Takich momentów „Soul Side Story” zawiera więcej. Ale nie brakuje tu też dynamicznych opisów występów na żywo czy procesu nagrywania płyt oraz stosunków panujących między poszczególnymi członkami zespołów Budzyńskiego. Mnie szczególnie interesowały fakty związane z działalnością Siekiery.

Wspaniale wypadły opisy jarocińskich festiwali, szczególnie historie opisujące publikę i najbardziej wyróżniających się załogantów. Niezwykle ciekawe są również szczegółowe opisy klimatów, jakie panowały na koncertach. Rzadko kiedy można natrafić na szczere relacje kapel, odnoszące się do napiętej atmosfery i nieprzychylnych widzów. Takich nie zabrakło w „Soul Side Story”. Jednym tchem czytałem chociażby o koncercie w Łodzi, gdzie Armia spotkała się z agresywnie nastawioną grupą miejscowych punków, którzy byli dodatkowo w komitywie z fanami piłkarskiego ŁKS-u.

Meandry koncertowego życia w Soul Side Story

Nie jest tajemnicą, że Tomek Budzyński ma konserwatywne poglądy i jest osobą mocno religijną. Nie udało mu się więc uciec od wielu subiektywnych stwierdzeń, szczególnie w zakresie wiary. Mnie jako osobę niewierzącą nie „gryzły” one jednak w oczy. Myślę więc, że autor mógł sobie na to pozwolić.

Warto dodać, że książkę uzupełniają liczne ilustracje, skany oryginalnych notatek i pisanych własnoręcznie tekstów piosenek oraz archiwalne zdjęcia, skany z gazet i kolaże. Do wydawnictwa dołączona została również płyta DVD z filmem „Podróż na Wschód”, który Budzyński wyreżyserował z Łukaszem Jankowskim. Dla fanów twórczości „Budzego” jest to pozycja obowiązkowa. Dla pozostałych pozycja zdecydowanie godna polecenia. A zatem Radio Cykcyk poleca!