Wolność, swoboda, spontaniczność. To cechy wspólne ruchu punk i skateboardingu. Nic więc dziwnego, że te dwa zjawiska z czasem zaczęły się przenikać i uzupełniać, tworząc jeden z najbardziej popularnych podgatunków punk rocka.
Dokładna data powstania deskorolkowego sportu nie jest nikomu znana. Przyjmuje się powszechnie jednak, że skateboarding narodził się na początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Faktem jest, że wynalazcami poczciwej deski, która z biegiem lat zaczęła przechodzić kolejne przekształcenia umożliwiające coraz dynamiczniejszą jazdę, stali się kalifornijscy surferzy.
Życie na fali
Dni, w których fale nie nawiedzały morskich nadbrzeży, były dla miłośników surfingu martwym okresem. Nie znoszący nudy i bezczynności młodzieńcy postanowili zatem do kawałków drewna przymocować kółka od wrotek i ruszyć w dół betonowych pagórków swych miast. Nie sposób wskazać osobę, która dokonała tego pierwsza. Powstanie skateboardingu uznać można zatem za spontaniczny, żywiołowy zryw.
Jak już wspomniałem, z biegiem czasu, z nastaniem kolejnych dekad i z pojawieniem się nowych postaci w świecie deskorolki, jej kształt, budowa oraz elementy wyposażenia ulegały ciągłym zmianom, mającym na celu rozbudowanie jej wyczynowego potencjału.
Kamieniem milowym w historii skateboardingu stało się wynalezienie przez Alana Gelfanda pod koniec lat siedemdziesiątych triku Ollie, który zrewolucjonizował jazdę na desce, wprowadzając ją na nowy pułap. Młody jeździec szybko został dostrzeżony przez czołowego wówczas skatera Stacy’ego Peraltę, który z Georgem Powellem założył firmę Powell Peralta. Jej sztandarowy team Bones Brigade wywarł ogromny wpływ na kształtujący się wizerunek skate punka. Oczywiście odkrywca Ollie stał się częścią załogi.
Ejtisowy skate punk style
Najważniejszym etapem w tej opowieści są lata osiemdziesiąte XX wieku, kiedy to deskorolka i punk rock zapałały do siebie gwałtownym uczuciem i już otwarcie można było mówić o skate punk style. Na muzycznej scenie USA do głosu zaczynał dochodzić nurt hardcore punk. Gromadził w szeregach swoich wyznawców mnóstwo zbuntowanej i niezależnej młodzieży. Spory odsetek tych dzieciaków stanowili miłośnicy deskorolki. Muzyka takich formacji, jak Black Flag czy Circle Jerks idealnie dodawała skaterom motywacji i odwagi do pokonywania kolejnych przeszkód czy wykonywania kolejnych ewolucji. Z czasem wyłaniać zaczął się raczkujący nurt skate punk za sprawą takich formacji, jak JFA, Big Boys czy Suicidal Tendencies.
Grupy skate punkowe z początku posługiwały się tradycyjnym brzmieniem hc/punk. Aczkolwiek ich teksty i postawa znacznie utożsamiały się ze środowiskiem skaterów. Mało tego, wielu z muzyków było aktywnymi deskarzami.
Równocześnie z rozwojem muzyki skate punkowej, cała otoczka skateboardingowa przyjmowała punkowy image. Prym w lansowaniu takiego stylu wiodła czołowa na rynku firma Powell Peralta. Wszystko zaczęło się od postaci Vernona Courtlanda Johnsona, który stał się etatowym grafikiem firmy. Jego pierwszym projektem była grafika „Skull & Sword”, wykonana dla potrzeb pro-modelu deski Raya Rodriqueza. Trupi styl przypadł do gustu włodarzom Powell Peralta i stał się znakiem firmowym na długie lata. W kategoriach popkulturowej ikony traktować już można logo z obłędnie łypiącym na nas szkieletem. Szkoda, że Johnson ostatecznie zaprzepaścił swój talent, zostając przywódcą sekty.
Charakterystycznym klimatem lat osiemdziesiątych przesiąknięte są również video Bones Brigade, gdzie zobaczyć możemy cały szereg old schoolowych trików i miejscówek, a kultowe kapele, oprócz podkładu, występują też na t-shirtach skaterów.
Lata ’90 – boom na muzykę skate punkową
Początek lat dziewięćdziesiątych zaczął przynosić znaczne zmiany w skateboardingu. Jazda na rampie i w poolach, oraz takie triki, jak handplanty czy bonelessy,
zaczęły odchodzić w niepamięć. Świat deskorolki zwracał swoją twarz ku technicznej jeździe na ulicy. Wąskie spodnie i punkowe brzmienie musiały ustąpić miejsca szerokim baggy trousers i rapowym rytmom. Nastąpił nowy trend.
Opozycją dla dominującego w latach dziewięćdziesiątych stylu stały się takie filmy, jak „Thrill of it All” czy „Misled Youth” firmy Zero. Oraz „Jump Off A Building” czy „Welcome To Hell” brandu Toy Machine. Wyczyny prezentowane w tych produkcjach odbiegały mocno od czysto technicznego stylu jazdy. Widz mógł podziwiać walkę z wielkimi railami, skoki z wielu schodów i drastyczne upadki. Natomiast większość skaterów goszczących we wspomnianych tytułach związana była z „rockowym” imagem. Również montaż i niektóre piosenki podkładane pod przejazdy pozwalały wierzyć, że duch punk rocka w skaterskim narodzie nie zginął.
Ostatnia dekada XX wieku to przede wszystkim rozkwit skate punka w wydaniu muzycznym. Nastąpił swoisty boom na skate punk music. Niezwykłą popularnością zaczęły cieszyć się takie formacje, jak Pennywise, Millencolin, Good Riddance, NOFX, Less Than Jake, MxPx, No Use For A Name czy Belvedere, które mniej lub bardziej w swojej twórczości nawiązywały do kawałka drewna z czterema kółkami. Dużą rolę w popularyzacji tego typu muzyki odegrał objazdowy festiwal Vans Warped Tour, organizowany od połowy lat dziewięćdziesiątych. To potężna impreza łącząca muzykę i sporty ekstremalne, która oprócz Stanów Zjednoczonych, gościła już w Kanadzie, Japonii, Australii czy Nowej Zelandii.
Skate punk fashion
Wraz z nastaniem nowego wieku, na deskorolkowej scenie obserwujemy renesans skate punka w jego klasycznej formie. Takie filmy, jak „BlackOut” i „Label Kills” firmy Black Label czy „Destroy Everything Now”, nieistniejącej już 88, ściśle nawiązują do punkowego stylu. W soundtrackach tych produkcji odnaleźć możemy Sex Pistols, Stiff Little Fingers, The Clash, The Pogues czy Cock Sparrer. Wspomniane 88 Footwear wypuściło na rynek model buta sygnowany przez zespół Turbonegro. Przykładów podobnych kooperacji jest więcej: Vans – AFI, Vans – Slayer, Draven – Misfits czy Draven – The Adicts.
Na skate vidoes zaobserwować też można deskarzy prezentujących typowo punkowy sznyt (choć nie są to ortodoksi pokroju Duane’a Petersa). Mowa tu między innymi o Alim Boulala (aktualnie przebywający w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci), Dustinie Dollinie, Jimie Greco czy Kristianie Svitaku (mającym polskie korzenie). Trzej pierwsi związani byli z pijacko-skate’ową załogą Piss Drunx.
Niewątpliwie rosnąca popularność punka w świecie deskorolki prowadzi do komercjalizacji tego zjawiska. Skate punk fashion, czyli ciuchy, deski i akcesoria, sprzedawane są w niezliczonych ilościach egzemplarzy na całym świecie. Skutecznie nabijają kieszeń deskorolkowych korporacji. Ale przecież skateboarding w dzisiejszych czasach to ogromny biznes. Potężne kampanie reklamowe, medialne contesty z niezwykle cennymi nagrodami, nieustanna walka młodych chłopaków o sponsora. Pieniądz zawładnął całym światem deskorolki. Niektórych rzeczy nie da się zatrzymać, ale warto zachować w sobie ducha dawnych czasów i ten wewnętrzny powiew wolności i spontaniczności.
/2008 rok/
SKATE PUNK BANDS, KTÓRE WARTO SPRAWDZIĆ:
JFA – czyli Jodie Foster’s Army. Uważani za pionierów skate punka weterani, grający od 1981 roku. Silnie zaangażowani w skateboardingową scenę. Warunkiem dostania się do JFA była szybka gra i obowiązkowa jazda na desce. Członkowie grupy związani byli z redakcją kultowego magazynu deskowego Trasher.
Big Boys – według obserwatorów jedna z kapel, które najbardziej przyczyniły się do powstania środowiska skate punk. W trakcie ich występów wszczynane były wojny na jedzenie. W ich wizji hc/punka znalazło się miejsce na funkowe wstawki, co zainspirowało sporo współczesnych kapel. Z Red Hot Chili Peppers na czele. Również związani z magazynem Trasher.
Suicidal Tendencies – prekursorzy stylu crossover trash. O ich podejściu do skateboardingu niech świadczy teledysk do utworu „Possessed to skate”, gdzie płonący w zeszycie pentagram daje młodemu chłopakowi znak do stworzenia w pozbawionym rodziców domu skateboardowej apokalipsy.
The Faction – stara kapela skate punkowa z San Jose. Jej basistą (a później gitarzystą) był jeden z najsłynniejszych deskarzy wszech czasów – Steve Caballero. Zresztą wszyscy członkowie grupy namiętnie katowali kalifornijskie miejscówki. Dowodem niech będzie trik The Bosch nazwany od nazwiska Craiga Bosha, drugiego pałkera formacji.
Millencolin – miłośnicy deski ze Szwecji, którzy mimo europejskiego pochodzenia zdołali zawojować amerykański rynek. Organizatorzy zawodów skate’owych Millencolin Open, właściciele skateparku w rodzimej miejscowości Örebro, zapaleni jeźdźcy. Nazwa bandu wzięła się od triku Melancholy. Obecnie prezentują nieco łagodniejsze oblicze muzyczne, ale wszyscy wierzą w powrót do żywiołowych, skate punkowych hitów.
Bones Brigade – bostońska ekipa gniewnych dzieciaków, które nazwę zapożyczyły od legendarnej załogi Powell Peralta. Ich muzyka jest ostra jak brzytwa, a teksty to proste i klarowne komunikaty mówiące o miłości do deskorolki. Tytuł debiutu z 2003 roku: „I Hate Myself When I’m Not Skateboarding”. Duże wpływy trashu.