The Sandals, czyli właścicieli jednej z najgorszych nazw na polskim podwórku znałem jak dotąd jedynie z „bazylowych” koncertów, gdzie nagłośnienie często pozostawiało wiele do życzenia…
W efekcie dopóki nie sięgnąłem po „Muzykę przeciwko tobie” nie miałem świadomości, że The Sandals grają tak fajnego, przebojowego, pozbawionego napinactwa i nadętości streetpunka.
Tego typu kapelom często ciężko jest uciec od napuszonych peanów na cześć swojej siły czy brudnych ulic. Sandalsi co prawda o kwiatkach i pszczółkach nie śpiewają… Wspomniana tematyka w tekstach również znajduje swoje miejsce, ale nie na tyle, by razić w oczy. Może za wyjątkiem „Netowego chuligana”. To piosenka jak dla mnie na płycie zupełnie niepotrzebna, siermiężna, z pozbawionym dystansu tekstem i oklepaną tematyką.
Słuchając uważnie „Muzyki przeciwko tobie” można odnieść wrażenie, że warstwa liryczna miejscami wyraźnie przypomina starsze dokonania The Analogs, jednak nie traktowałbym tego póki co w kategoriach mankamentu. Zespół jest młody i cały czas poszukuje swojego stylu. Ogólnie pod względem tekstowym jest satysfakcjonująco, ale chociażby refren „Piwa” pokazuje, że chłopakom zdarzają się też liryczne wpadki.
Wpadek związanych z wydaniem płyty jednak nie zanotowałem. Okładka i książeczka (album nie ukazał się w formie digi-packa!) prezentują się schludnie i ciekawie. Odpowiedzialny za taki stan rzeczy jest Jakub Stański, który zdążył popisać się umiejętnościami przy okazji debiutu Freaksów. W tym przypadku mam wrażenie, że Stanzberg odwalił jeszcze lepszą robotę.
Obawy co do rozczarowania tym krążkiem okazały się zupełnie bezpodstawne. Takie kawałki jak „Muzyka przeciwko tobie”, „Ciężki dzień”, „Uciec stąd” czy ubóstwiany na każdym kroku cover Franka Kimono „King Bruce Lee Karate Mistrz” pokazują, że poznański punk rock nie tylko Babajagą Ojo stoi. W muzyce The Sandals czuć ewidentną radość z grania i pasję, co wpływa tylko pozytywnie na odbiór całości. Album wieńczy piękna i dumna kompozycja „Tu jest mój dom”, której linia melodyczna oparta jest na tradycyjnej irlandzkiej nucie „Greenland”. Utwór ten można chyba śmiało nazwać perełką „Muzyki przeciwko tobie”, która to muzyka wcale mi nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie…