Podobno ta kapela nie potrafi jeszcze do końca grać… I być może tak faktycznie jest.
Niemniej jest coś w „Lustprinzip”, co pozwala słuchać tego krążka bez zbytniego bólu głowy. Wszelkie braki techniczne, niezbyt płynną angielszczyznę i miejscami kulawe liryki rekompensuje urokliwa chłopięca naiwność, która drzemie w tej muzyce. Co ciekawsze, ten szkolny, nieopierzony styl znacznie przybliża grupę do archaicznego brzmienia punka’77 z jednej strony, a z drugiej budzi skojarzenia z debiutanckim albumem Oddziału Zamkniętego. Prawdopodobnie gdybym usłyszał tę płytę z sześć lat temu, to przyjąłbym ją niemal bezkrytycznie. Dziś człowiek jest nieco starszy i bardziej wymagający.