
Szwedzi z Millencolin biorą rozwód z punk rockiem. Kompozycje zawarte na „Machine 15” niewiele mają w sobie skate punkowej energii i zadziorności.
Jakie określenie najlepiej zobrazuje ich nowy styl? Pop rock z punkowymi naleciałościami? Chyba tak. To niestety wiele świadczy o teraźniejszej muzyce Millencolin. Utwory straciły siłę, są w większości nijakie i po kilku przesłuchaniach ciężko wyłonić faworyta. Ba, sztuką jest zapamiętanie jakiejkolwiek pozycji z nowego albumu. A to spory zarzut dla twórców takich killerów, jak „No Cigar” czy „Penguins And Polarbears”.
Muzycy formacji znaleźli się w nieciekawym położeniu. Starsi fani już psioczą na „Machine 15”, a ciężko będzie tym materiałem przekonać do siebie nową publikę. Sytuacja nie jest jeszcze beznadziejna, ale miłośnikom deski z kraju Trzech Koron wypadałoby przypomnieć sobie jak grali na początku swej działalności, zamiast brnąć w morze nieciekawej muzyki gitarowej środka.