W pierwszej odsłonie mojego cyklu chcę pokazać Wam szalony koncert, który do dziś wspominam z rozrzewnieniem. W 2007 roku Ignite zawitało do Poznania promować swój fenomenalny album „Our Darkest Days”…
W tamtym czasie kapelą Ignite jarali się wszyscy – conservative punx, lewaki, hardcorowcy, ojowcy i co tam sobie jeszcze wymyślisz. Było to widoczne podczas koncertu w poznańskim klubie Blue Note, który odbył się 10 kwietnia 2007 roku. Studiowałem wówczas w stolicy Wielkopolski i obecność na tym gigu była absolutną koniecznością. Była piękna wiosna, miałem 20 lat na karku, a na koncert zjechali znajomi dosłownie z całej Polski… Młodzi załoganci i stare wygi, jak Darek, grający w latach osiemdziesiątych w Karcerze. Cała nasza ekipa spotkała się na bifor na mojej stancji przy ulicy Łokietka. W chuj daleko od centrum (ponad 40 minut jazdy autobusem), ale nikomu to nie przeszkadzało…
Przed wyjściem oczywiście nie mogło zabraknąć pastowania Martensów. Dzielnie sekundują mi towarzysze Geerwaz i Skubi:
Zwróćcie uwagę na to zdjęcie. Widoczny jest na nim Mewa oraz jego magiczny plecak. Za chuja nie wiem jak Łukasz to robił, ale przez cały dzień wyciągał z tego plecaka Żubry i częstował nimi całą załogę. Te piwa w ogóle się nie kończyły, plecak bez dna i jego właściciel, magik:
Kilkanaście piw oraz szlugów później, byliśmy gotowi do wymarszu:
W Blue Note byliśmy wcześnie. Oczekiwanie na koncert umilaliśmy sobie piciem browarów z magicznego plecaka Mewy. Kelnerki zwariowały i zamiast nas pogonić… zaczęły donosić nam plastikowe kubki i sprzątać puste puszki. Prawdziwa polska gościna!
Browary w końcu zaczęły klepać, co widać na załączonym obrazku. Przy okazji pozdrawiam wszystkich ludzi bez szyi.
Hardcore-punkowy antykomunista Zoli Teglas w końcu pojawił się ze swoim zespołem na scenie, a my ruszyliśmy pod nią, by zapomnieć się w dzikim pogo…
Koncert spełnił wszystkie nasze oczekiwania. Zadowoleni, pierdolnęliśmy sobie pamiątkową fotę:
A to już after w jednym z poznańskich pubów (nazwy nie pamiętam). Zdjęcia nie są pozowane. Ekipa była tak wykończona podróżą, koncertem i oczywiście chlaniem, że większość solidarnie przybiła gwoździa:
Po drzemce mogliśmy już się rozejść do domów lub na pociągi. Niemal wszyscy dumnie maszerują z plakatami koncertowymi, które nazajutrz zawisną w naszych pokojach:
BONUS: Jako bonus dorzucam Wam video z trzech kawałków, które nakręcił Guziec. Kolejna odsłona cyklu już za tydzień!
Filip, zagadaj do Ignite, może jakiś wywiad uda Ci się skleić, bo jednak to był ogień, może pamiętają i też wspominają. Byłoby super jakby wyszło.