Black Marble – Fast Idol (2021)

Black Marble Fast Idol

Minęły ponad dwa lata od ostatniego albumu Black Marble. „Fast Idol” to w prostej linii stylistyczna kontynuacja „Bigger Than Life”. Czy jest to jednak równie udany krążek?

Lider jednoosobowej formacji, Chris Stewart, przyznał w wywiadzie z Radiem Cykcyk po wydaniu poprzedniego longplaya, że kolejny album będzie powrotem do mroczniejszej i bardziej zimnej odsłony jego projektu. Czas zweryfikował jednak założenia.

Amerykanin wciąż jest bez opamiętania zakochany w rytmicznych i „wesołych” syntezatorowych brzmieniach, które przywodzą bardziej na myśl wczesne Depeche Mode i innych tuzów synthpopu z lat osiemdziesiątych XX wieku, aniżeli wpływy zimnej fali, post punka czy gotyku.

Jak pokazały nam wcześniejsze dokonania, Black Marble zarówno w jednej, jak i drugiej odsłonie, brzmi wyśmienicie. Mimo to „Fast Idol” pozostawia spory niedosyt. Przede wszystkim ciężko oprzeć się wrażeniu, że Stewart „wystrzelał” się już na samym starcie, najlepsze utwory płyty promując w formie singli i klipów. I niestety podczas odsłuchu całości, mimo że single są już mocno osłuchane, nie sposób nie przyznać, że są to najlepsze momenty albumu. Pozostałe utwory, pomimo że bardzo sprawnie skomponowane i zaśpiewane, nie zapisują się w pamięci.

„Fast Idol” to poprawny album i kolejny niezły kąsek dla miłośników synthpopu i brzmienia ejtisów, ale niestety w silnym dorobku Black Marble album najsłabszy. Nie oznacza to jednak, że nie warto po niego sięgnąć i że nie posiada swoich wybitnych momentów. „Preoccupation” to jedna z najlepszych kompozycji Black Marble w historii, przywodząca chociażby wspaniałe „A Great Design” z debiutanckiej płyty.