Na pierwszy solowy album Briana Fallona „Painkillers” czekałem jak na zbawienie. Nie zawiodłem się, bo płyta okazała się kapitalnym popisem muzyczno-tekstowym.
Lider The Gaslight Anthem jeszcze w czasie aktywnego grania z kapelą wskazywał, że jego solowe propozycje mogą być równie ciekawe. Gdy opadł kurz po ostatnim albumie Galisghtów, Fallon już w pełni skupił się na własnym kompozycjach. Płyta „Painkillers” ujrzała światło dzienne 11 marca 2016 roku. Z miejsca podbiła moje serce. Część kompozycji znaliśmy już z projektu Molly And The Zombies, ale na płycie nadano im nową aranżację. Chwytające za serce teksty, od strony muzycznej genialna americana i naprawdę podekscytowany nowym wyzwaniem Brian Fallon. Wiosna 2016 roku upłynęła mi pod znakiem „Painkillers”, ale album ten jest do dziś najczęściej słuchanym przeze mnie krążkiem. Oczywiście zaraz po „The ‘59 Sound”.
Swój winylowy egzemplarz kupiłem w promocyjnej cenie 60 złotych na Allegro, a aukcję wystawiał sklep z Poznania. Longplay wydało Island Records na konkretnym, grubym winylu. Krawędzie płyty były tak ostre, że niestety przebiły okładkę jeszcze zanim paczka trafiła w moje ręce. Do wydania dołączona jest kartka z tekstami. Wydanie jest raczej bez fajerwerków, ale w tym przypadka sama muzyka wystarczy. Słuchanie „Smoke” z winyla jest dla mnie niemal jak mistyczny rytuał.
Z tego miejsca zachęcam Was do przeczytania mojego obszernego artykułu „Brian Fallon – muzyk z krwi i kości”.